wtorek, 15 sierpnia 2017

Wolontariat w schronisku-moja historia


Dziś trochę nie typowy post na temat mojego wolontariatu w schronisku. Może kogoś zachęce do pomagania? Czytajcie dalej aby przeczytać o mojej pracy :).


Moje początki

Kiedy zaczęłam jeździć? Nie pamiętam. Może rok? Może dwa lata. Zbytnio mnie to nie interesuje, bo nie liczę. Zaczęło się od napisania chyba prosto do schroniska, ale nie mam pewności. Napisałam o jakiś psach, a potem rozmowa szła ciekawie, więc zapytałam czy można pomagać. Oczywiście odpowiedź była ,,Tak." Była to sobota kiedy przyjechałam pierwszy raz i wprowadziłam pierwszego psiaka o imieniu ,,Mufinek". Bardzo mi się podobało przyjeżdżanie i pomaganie w wyprowadzaniu. Choć mam 25 minut drogi to ja i tak jeżdżę często. Zazwyczaj w soboty i niedziele. Od 9 do 12. Choć ja wraz z przyjaciółką wyjeżdżamy o 8 aby być wcześniej. Praca moja wcześniej polegała tylko na wyprowadzaniu, a teraz jest troszkę inaczej. 

Schronisko łączy ludzi

W schronisku do, którego jeżdżę jest mało osób, ale dużo też nie potrzeba. Jest około 40 psiaków. Było więcej, ale zostały przyniesione do innego schroniska. Jak wiadomo w schronisku są psy to osoby, które do niego jeżdżą muszą mieć do nich serce, nie bać się nich i kochać je, dlatego gdzie jak nie tam szukać przyjaciół. Ja miałam takie szczęście, że poznałam tam dziewczynę, z którą już rok się znamy i się dobrze dogadujemy. Interesujemy się tym samym, mamy takie same hobby i jeździmy tam aby pomóc. Wiadomo, że nie każdy może mieć szczęście do osób, ale warto. Mam dobre reacje ze wszystkimi. Choć nie zawsze się do wszystkich odezwe to i tak wiem, że jestem tam lubiana. Gdy jest czas gdy dojeżdżamy bardzo mi dziękują za to, że mogłam pomóc. Cieszę, że schronisko ufa mi i powierza mi w opiekę psa, którego choć mało znam to i tak wiem, że wraca ze spaceru szczęśliwy. Niektórzy są tacy ,,miastowi" gdy tylko jest przerwa to od razu na Facebooka. Dla mnie to bardzo dziwne. Ja też spędzam dużo czasu na fb, ale żeby w schronisku? To chyba przesada.

I do dziś

Jestem już przyzwyczajona, aby w weekend wstać o tej siódmej. Czasami nie potrzebuje alarmu, a sama się budzę. Kwestia przywzwyczajenia. Ciężko mi się jeździ w upały i w mrozy, ponieważ często od upałów źle się czuje, a od mrozów szybko mogę się rozchorować, ale i tak chcę jeździć aby pomóc, bo wiem jeśli mnie nie będzie to nie wszystkie psiaki wyjdą. 3 osoby zajmują się wymienianiem wody, dawaniem jedzenia i sprzątaniem w boksach. Ja i dwie osoby wyprowadzaniem. Zdarzyło się nie raz, że oprócz trzech osób, które były w schroniska byłam sama i musiałam wyprowadzić jak najwięcej psiaków, aby długo nie czekały na ten wymarzony spacer. Schronisku jest położone w lasku miejskim. Dzięki temu mamy dostęp do 2 jezior, zalewu, 4  pól i lasu. 

Podsumowując

Jestem już bardzo przywiązana do schroniska i psiaków w nim przebywających, że nie mogłabym zostawić ich samych i nie przyjeżdżać. Musiało by się coś stać poważnego. Psiaki w schronisku są bardzo szczęśliwe, że mogą spędzić te 20 minut na spacerze, z którego wracają pełne nadzieji i szczęścia. Warto jeździć do schroniska i pomagać jako wolontariusz. Jeśli macie blisko schronisku, czym dojechać i macie taką chęć to ja was zachęcam. 

Nie ma więcej zdjęć niż jedno, ponieważ nie chcę wstawiać zdjęć psiaków ze schroniska ani kopiować nic. 
Może ktoś z czytelników tego bloga jest wolontariuszem? 

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze powiedziawszy to nie pochwale twojego zdania- Miastowi?Naprawde? To jakis rodzaj ludzi? Raczej nie, a to że ktos musi komuś odpisać, a ktos w czyms pomoc-czy nawet wstawic post bo prowadzi strone to nie to że odrazu uzaleznieni ;) Myśle że nie ma co zrzucać wszystkich do jednego "worka".
    Pozdrawiamy i miłej nocy :)
    ~PudLove
    Julita,Ptyś,Alvin

    OdpowiedzUsuń